- Już! Tak szybko! – krzyknęła pani Zosia na mój widok.
- Muszę pogadać z panią Anią – odpowiedziałam wymijająco, lecz
nie spodziewałam się, ze starsza pani szybko odpuści zadawanie pytań.
- A coś ty ze sobą przyniosła, dziecko? Ktoś ci dał prezent?
- Tak jakby – odrzekłam i się uśmiechnęłam. – Gdzie pani Ania?
- Ale to chyba musi być ciężkie, trzeba było dać znać, to bym
wyszła i ci pomogła- powiedziała z zatroskaną miną pani Zosia.
- Nie, nie jest takie ciężkie – kucharka już miała coś dodać,
kiedy, trochę zirytowana, przerwałam i zapytałam z naciskiem:
- A wie pani, gdzie jest pani Ania?
- W kuchni, ale poczekaj tutaj, zaraz ja zawołam – wykrzyknęła
starsza pani, po czym uśmiechnęła się i podreptała do kuchni.
W tym czasie postawiłam skrzynię na podłodze i przyjrzałam się
pieczątce na liście. Było to takie samo słońce, które przedstawiał mój nowy
wisiorek (całkowicie zapomniałam, ze go mam na szyi), tyle że coś było w
środku. Chciałam się temu przyjrzeć, ale nie zdążyłam, bo nagle przybiegły moje
opiekunki i zaczęły śpiewać:
- Sto lat! Sto lat!
Kompletnie mnie zamurowało, kiedy zobaczyłam w ręce pani Ani
mały tort. Lukrem miał on napisane ,,13”, a między te dwie cyfry wbita była
jedna świeczka. Kiedy panie przestały śpiewać, zdmuchnęłam świeczkę, nawet nie zastanawiając
się nad życzeniem. Kobiety zaczęły mi bić brawo.
-Wszystkiego najlepszego, mój ty aniołeczku! – wykrzyknęła pani
Ania i ucałowała mnie w czoło. – No, a teraz mów, o czym chciałaś pogadać!
Bez słowa podałam rozradowanej opiekunce list. Na jej twarzy
odmalował się lekki szok.
- Jagódko, co to jest?
Nic nie odpowiedziałam, bo nie miałam bladego pojęcia co, tak
więc tylko w milczeniu przypatrywałam się, jak kobiety otwierają list i
zaczynają go razem czytać.
Po dłuższej chwili zaczęły się uśmiechać, aż wreszcie
wykrzyknęły:
- To wspaniale, Jagódko!
- Nawet nie wiesz, jaki to zaszczyt!
- Twój dziadek miał zupełnie tak samo!
Po tych słowach obie umilkły i przestraszone spojrzały na
siebie, jednak ja, która zawsze chciała się czegokolwiek dowiedzieć o swojej
rodzinie, spytałam:
- Jak i co to tak samo? I skąd możecie to wiedzieć?
Ponownie zerknęły na siebie, po czym przemówiła pani Zosia:
- Twój dziadek też kiedyś mieszkał w tym domu dziecka. I do
niego także przyszedł list z Reterford Gymnasium.
- Z czego? – nie mogłam uwierzyć, że ci Farcâchandowie mogli aż tak nagiąć prawdę.
- Reterford
Gymnasium to ekskluzywna szkoła u wybrzeży Ameryki Północnej, do której mogą
się dostać tyko najzdolniejsi uczniowie. Ty należysz do jednych z nich!
Słysząc to, stałam zszokowana. Po pierwsze, nie miałam pojęcia,
ze mój dziadek też kiedyś tutaj mieszkał. Po drugie, niezwykłe było to, w jaki
sposób Farcâchandowie naginali
prawdę, a to tylko po to, aby nie było żadnych przeszkód w moim przyjeździe na
ich wyspę. A po trzecie, pani Ania i Zosia tak się ucieszyły na ten list, że
koniecznie będą chciały mnie puścić do tej szkoły. A to było chyba najbardziej przerażające!
- W takim
razie…chyba muszę się pożegnać z gimnazjum w Warszawie?
- Wiesz, Jagódko
– zaczęła pani Zosia – tak naprawdę ostateczna decyzja należy do ciebie. Ale my
jesteśmy jak najbardziej za.
Popatrzyłam na
nie chwilę, po czym wzięłam tort, podziękowałam za niego i poszłam do swojego
pokoju.
***
Trzy
tygodnie później siedziałam w holu z małą walizką i torbą pod nogami. Byłam
gotowa na to, co mnie czekało, a przynajmniej tak mi się zdawało. Agata i
reszta dzieciaków zdążyła się już wszystkiego dowiedzieć i nie powiem, żeby
byli szczególnie zachwyceni. Teoretycznie wyjeżdżałam na cały rok na wybrzeża
Ameryki, więc wiele dziewczyn zazdrościło mi ciągłego słońca i przystojniaków,
jakich pewnie bym tam spotkała. Ciekawe, jak zareagowałyby na prawdę.
Nagle usłyszałam dzwonek. Zanim zdążyłam się podnieść,
przybiegła pani Ania.
- Na pewno wzięłaś wszystko? – spytała, nerwowo poprawiając
swoją sukienkę.
- Na pewno – odpowiedziałam, po czym spojrzałam na nią i
spytałam po raz nie wiem który:
- Myślisz, że to dobry pomysł?
Pani Ania westchnęła i rzekła:
- Już niedługo sama się o tym przekonasz.
Wyszłyśmy razem na podwórko. Dzień był słoneczny, nie było ani
jednej chmurki na niebie. Podeszłyśmy do furtki i zobaczyłyśmy…pana Tadeusza.
- Moje uszanowanie, droga pani – zwrócił się do lekko
zażenowanej pani Ani. Ubrany był mniej więcej w to samo, kiedy ,,rozmawiał” ze
mną.
- Witam – zdołała wydukać opiekunka.
Pan Tadeusz uśmiechnął się, po czym spojrzał na mnie.
- A oto i nasza nowa uczennica! Bardzo mi miło
o s o b
i ś c i e cię poznać.
Zrozumiałam, o co mu chodziło, więc
uśmiechnęłam się lekko i odrzekłam:
- Mnie również – uścisnęłam mu dłoń, po
czym rzekłam do pani Ani:
- Ze wszystkimi się już żegnałam, tylko
nie z panią. Tak więc…
Zanim zdążyłam skończyć, pani Ania, ze
łzami w oczach, podbiegła do mnie i mocno mnie przytuliła. Po chwili zwróciła
się wzruszona do pana Tadeusza:
- Niech pan na nią uważa, panie…
- Tadeuszu – podpowiedział mężczyzna.
- Tak, no właśnie.
- Proszę się nie martwić, będzie pracowała
pod okiem naprawdę wspaniałych ludzi – powiedział pan Tadeusz. – Poza tym,
planowałem przyjechać do pani przed Świętami, więc wtedy wszystko o Jagodzie
pani powiem.
Pani Ania kiwnęła głową. Pan Tadeusz podszedł i wziął moją
walizkę.
- Czas się zbierać – rzekł do mnie, po czym ruszył w kierunku
zaparkowanej przy bramie czarnej toyoty.
Kiwnęłam głową, po czym wzięłam torbę i ostatni raz spojrzałam
na mój dom.
- Do zobaczenia w wakacje, pani Aniu! – wykrzyknęłam, zanim
wsiadłam do samochodu (pan Tadeusz usiadł razem ze mną z tyłu). Moja opiekunka
nic nie odpowiedziała, tylko zakryła dłonią usta i lekko pomachała drugą ręka.
Na pożegnanie.
Nie lubię pożegnań. Jednak mam nadzieję, że będzie Jagodzie tam dobrze. I jestem ogromnie ciekawa co to za Simbaquile i Ci drudzy :D
OdpowiedzUsuńNominuję Cię do Liebster Award.
OdpowiedzUsuńDzięki temu możesz rozsławić swojego bloga :D
Więcej informacji u mnie --> http://czysta-kartka-papieru.blogspot.com/
Dzieki 100krotnie i czekam na tych 11 pytań ;)
UsuńBardzo fajnie, że piszesz :) Popieram ludzi, którzy mają milion swoich pomysłów, niech się dzielą z innymi, a co :D Ja sama lubię coś nabazgrać i też piszę opowiadanie ale o tematyce potterowskiej, a dokładniej słynne Dramione :) U Ciebie dużo rzeczy mi się podoba, piszesz ciekawie i potrafisz zainteresować.. jednak po co te odstępy w dialogach? :> Niepotrzebne są, powinnaś skupić się też bardziej na opisach bo same dialogi nie wystarczą :) Życzę Ci pozdrowienia i jeśli będziesz miała ochotę poczytać moje wypociny to zapraszam :)
OdpowiedzUsuńDzieki za rade i mam nadzieję, ze dalej też Ci się spodoba...:D
UsuńAh i jeszcze jedno, bardzo mi się podoba ta czcionka, którą masz w komentarzach :) Taka.. słodka:D Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń