niedziela, 3 lutego 2013

W blasku życia - Rozdział 3: część 2



Chwilę później staliśmy na brzegu, tuż przy małym molo, do którego zacumował ,,Złoty Gryf”. Kapitan już się z nami pożegnał i za chwilę jacht miał odpłynąć z powrotem do Polski.
Przed nami stały trzy drewniane domki. Dwa większe były obrośnięte bluszczem, który wdzierał się do środka przez cztery duże okna. Drzwi zrobione były z jaśniejszego drewna niż całe budynki. Na każdych wisiało znane mi już słońce, tylko  inaczej ozdobione . Jedno miało złote promienie i wielki bursztyn w środku, a drugie srebrne promienie i przezroczysty, załamujący światło kryształ.
Trzeci, mniejszy domek był bardziej zadbany. W okiennicach wisiały donice z kolorowymi kwiatami, a nad drzwiami została powieszona olbrzymia podkowa. Przed wejściem leżała wycieraczka, a na drzwiach wypalony był napis:
,,Doktor Anastazja Jackiel”
-To na razie, dzieciaki! Życzę powodzenia! – krzyknął kapitan Frukowski.
Odwróciłam się i zobaczyłam, że ,,Złoty Gryf” odpływa w stronę szarych, olbrzymich skał. Powoli zaczęło do mnie docierać, że za chwilę zniknie mi z oczu mój jedyny łącznik z dawnym życiem.
Nagle obok mnie pojawił się  Alberto.
- Boisz się? – spytał szeptem.
- Nie no, w ogóle. Jestem mega wyluzowana. A ty? – odpowiedziałam, lekko zirytowana.
- Taa, ja też – uśmiechnął się do mnie. – Sorki, rzeczywiście trochę głupie pytanie. Ale nie ma się co denerwować. Dziadek opowiadał Miguelowi i mnie, że pobyt tutaj wspomina jako jedno z najlepszych wydarzeń w swoim życiu.
- No, może – wybąkałam. Spuściłam głowę i włożyłam ręce do kieszeni, przygryzając ze zdenerwowania wargę.
         - Ej, Jagódko – Alberto położył mi rękę na ramieniu – najważniejsze, że nie jesteś sama. – nachylił się, tak, aby mi wyszeptać do ucha:
         - Nie liczyłbym na Svena, ale ja i mój brat jesteśmy do dyspozycji.
         Wybuchłam śmiechem. Szturchnęłam także roześmianego Hiszpana łokciem, po czym podniosłam głowę i, już spokojniejsza, rozejrzałam się dookoła. Miguel rozmawiał z panem Estebanem, a reszta Lârishaurstarów wychodziła właśnie z domku doktor Jackiel. Sven siedział pod drzewem ze swoją książką. Co jakiś czas podnosił wzrok, ale kiedy napotykał moje spojrzenie, szybko go opuszczał.
         - Drodzy uczniowie! – odezwał się pan Torkel. – Podejdźcie bliżej. Chcielibyśmy wam przedstawić waszą nową nauczycielkę oraz opiekunkę, doktor Jackiel.
         Przed chatkę wyszła starsza kobieta. Miała na sobie zadbaną, szarą sukienkę do kostek, a na niej czarną, obcisłą kamizelkę. Długie włosy spięła w misterny kok, który podkreślał jej pociągłą twarz. Wydawała się bardzo poważna, jednak po zmarszczkach pod oczami widać było, że pani doktor często się śmiała.
         - Bardzo mi miło was poznać, drogie dzieci – rzekła. Głos miała bardzo spokojny i miły.
         Wybąkaliśmy coś w odpowiedzi.
         - Och, nie musicie się wstydzić – rzekła pani Jackiel z uśmiechem. – Jak chcecie, możecie do mnie mówić ,,pani Anastazjo”, jeśli jest tak dla was wygodniej.
         Żadne z nas nic nie powiedziało. Podczas niezręcznej ciszy pani Anastazja uważne nam się przyglądała. Kiedy jej wzrok padł na mnie, uśmiechnęła się szeroko.
         - Ty musisz być Jagoda – powiedziała
Chociaż nie było to pytanie, odpowiedziałam:
- Tak.
- Miło mi cię poznać – pani doktor wyciągnęła do mnie rękę, którą niepewnie uścisnęłam. – Od dzisiaj będziemy mieszkać razem, dlatego musimy się lepiej poznać.
Zanim zdążyłam coś powiedzieć, odezwał się pan Torkel:
- Zaraz, Anastazjo. Ty o wszystkim wiedziałaś?
- Oczywiście – odrzekła kobieta. – Tadeusz wyjaśnił mi wszystko dzień przed waszym wyjazdem.
- Można wiedzieć, Tadku – zwrócił się do mężczyzny pan Esteban – dlaczego o Jagodzie wiedzieli wszyscy oprócz nas? – mówiąc to, wskazał na Szweda i siebie.
- Bałem się, jak zareagujecie – wyznał pan Gracjusz. – Wolałem, żebyście dowiedzieli się o tym jak najpóźniej. Sam nie byłem do końca pewny, czy powinienem ją ze sobą zabierać.
- Tadeuszu – pan Esteban podszedł do starszego Polaka i poklepał go po ramieniu. – Dobrze wiesz, że nie mamy nic przeciwko byciu Jagody na naszej wyspie. Po prostu…to był…to jest dla nas duży szok.
Ktoś złapał mnie za rękę. Dopiero teraz zorientowałam się, że mam szeroko otwarte oczy i usta. Miguel uśmiechnął się do mnie nieśmiało. Odwzajemniłam uśmiech.
- No, mniejsza o to – powiedziała głośno pani Anastazja. – Tę sprawę przedyskutujemy później. Teraz dzieci na pewno są zmęczone i powinny odpocząć i rozpakować się.
- Masz rację, moja droga – dodał pan Torkel. – Farcâchandowie, widzimy się jutro o wschodzie słońca na polanie za naszymi domkami.
- A gdzie my mamy w ogóle spać?! – wykrzyknął Miguel. Spiorunowałam go wzrokiem, bo krzyknął m wprost do ucha.
- W tamtym domu, oczywiście – odrzekł pan Esteban, wskazując na chatę z kryształowo-srebrnym słońcem.
Z bliźniakami spojrzeliśmy na siebie niepewnie, po czym każde z nas (no i Sven) wzięło walizki i poszło do swojego przyszłego domu.

***
Chatka pani Anastazji, wbrew pozorom, była dosyć duża. Na lewo od wejścia była sala z czterema ławkami, starym, drewnianym biurkiem oraz dużą, zieloną tablicą. Na wprost drzwi znajdowały się prowadzące na piętro schody. Pani doktor wskazała mi ręką, żebym poszła na górę.
Na piętrze, które było jednocześnie poddaszem, mieściła się mała łazienka. Poza tym całe piętro było jednym pokojem, służącym za sypialnię. Stały tam dwa łóżka oraz nieduża szafa z olbrzymim lustrem.
- Swoje rzeczy możesz porozkładać na dolnej półce w szafie – rzekła pani Anastazja. – Przygotowałam ci też łóżko – dodała, wskazując na mebel przy skośnym oknie.
- Dziękuję pani – odezwałam się nieśmiało.
Doktor Jackiel już miała odejść, kiedy odwróciłam się i zadałam nurtujące mnie pytanie:
- Proszę pani, w liście było napisane, że mam wziąć tylko najpotrzebniejsze rzeczy, dlatego nie brałam za dużo ubrań. Czy…
- Ach, o to chodzi – przerwała mi ze śmiechem kobieta. – Widzisz, Farcâchandowie mają tutaj tak jakby mundurki, w których chodzą na wszystkie zajęcia i posiłki. Nie musisz się więc martwić ubraniami.
- Ale skoro jestem pierwszą w historii dziewczyną, to te ubrana będą na mnie…
- Tym także się nie przejmuj, moja droga. Załatwię wszystko, co będzie ci potrzebne. A teraz już nie zadawaj talu pytań. Wiem, że jesteś ciekawa wielu rzeczy, ale wszystkiego dowiesz się już niedługo. Teraz rozpakuj się i przygotuj do spania, a ja zaparzę ci gorącej herbaty, idealnej na spokojny sen.
Podziękowałam pani Anastazji skinieniem głowy i uśmiechem. Rzeczywiście, byłam okropnie zmęczona. Nie pamiętam już, jak się przebrałam w piżamę. Wiem tylko, że po wypiciu herbaty zapadłam w długi, głęboki sen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz