środa, 14 sierpnia 2013

W blasku życia - Rozdział 9: część 2



Gdy się obudziłam, nie czułam nic. Nie pamiętałam, co się stało. Zaczęłam mrugać oczami, bo obraz był jakiś zamazany. Ale nic nie pomagało, ciągle widziałam jak przez mgłę. Chciałam przetrzeć sobie oczy rękami - myślałam, że jestem w łóżku i po prostu jestem strasznie zaspana. Ale kiedy coś zaczęło mi przytrzymywać ręce, nagle dotarło do mnie, co się stało.
Zamknęłam oczy i jeszcze raz szeroko je otworzyłam, szybko łapiąc oddech. Nie, to nie może być prawda. Ale…to, czyli co? Serce zaczęło mi bić coraz szybciej. Zaczęłam się uważnie rozglądać dookoła.
Ręce przytrzymywały mi kajdany. Grube łańcuchy były przytwierdzone do ścian znajdujących się każda metr ode mnie. Ogólnie byłam uwięziona w jakiejś wnęce, bo tuż przede mną rozpościerała się olbrzymia, ciemna sala bez okien. Po prawej, na ścianie wisiały dwie duże tkaniny, zrobione z czerwonych, złotych i zielonych nitek. Po lewej zaś stał metalowy stół z krzesłem przytwierdzonym do podłogi i dziwnymi przyrządami leżącymi na blacie. Wolałam nie myśleć, do czego mogłyby służyć.
Wtem za mną rozległ się cichy szelest. Zamarłam, bojąc się cokolwiek zrobić, nawet oddychać. Dźwięk rozchodził się od ściany za mną przez tę z kajdanami, aż w końcu zdawał się wydobywać ze wszystkich stron pomieszczenia. Zaczęłam się wiercić. Strach wziął nade mną górę i chociaż wiedziałam, że jest to niemożliwe, próbowałam się uwolnić. Na próżno.
Wtedy na środku zaczął się materializować cień. Przerażona, otworzyłam szerzej oczy, a moje serce zaczęło walić w piersi jak oszalałe. Z czarnej mazi wystrzeliły znane mi już te okropne macki. Zaczęły pełzać po ziemi we wszystkie kierunki. Jednak kiedy dotarły do mojej wnęki, nie weszły do niej. Zamiast tego zaczęły pełzać w górę, jakby po niewidzialnej ścianie odgradzającej mnie od wielkiej sali. Nie żeby mnie to uspokoiło – raczej byłam bardziej zaniepokojona. Po chwili macki zasłoniły mi widok na większą sale. Otoczyła mnie całkowita ciemność.
Po jakiejś minucie, która wlokła się w nieskończoność, macki zaczęły  opadać. Szare światło, które wpadało do pomieszczenia przez wąziutkie szpary przy suficie, prawie mnie oślepiło. I okazało się, że czeka mnie kolejne niespodzianka.
Równie miła, jak obudzenie się przykutą do ściany w jakiejś sali tortur.
Na środku pokoju stała czarna postać w kapturze. Nie trudno było się domyślić, że jest to ta sama osoba, która była przy naszych domkach. Postać powoli podeszła do metalowego stołu i podpierając się o niego, usiadła na krześle. Jedną z czarnych dłoni położyła na blacie, drugą natomiast na kolanie. Twarz ukrytą w cieniu kaptura skierowała w moją stronę.
Nie odezwała się ani słowem, w dodatku poruszała się bezszelestnie. Cisza ta doprowadziła mnie prawie do szału. Postać po prostu usiadła na krześle i przyglądała mi się. Po jakimś czasie nie wytrzymałam.
- Gdzie ja jestem? – powiedziałam, a mój głos nie dość, ze był zachrypnięty, to także przepełniony strachem. Postać nawet się nie ruszyła.
- Gdzie ja, do jasnej cholery, jestem?! – wykrzyknęłam, ponawiając pytanie. Byłam wściekła, ze to właśnie znowu mnie musiało przydarzyć się coś takiego.
Postać wciąż siedziała jak zamurowana.
- Kim jesteś?! Co to za miejsce?! Czemu mnie tu przywiozłeś?! – krzyczałam, ale postać nic sobie z tego nie robiła. Wyglądało na to, jakby w ogóle tego nie słyszała. W końcu dałam za wygraną.
- Co za tępak z tego gościa… - szepnęłam do siebie.
- Na twoim miejscu uważałbym na słowa – gdy usłyszałam ten głos, dreszcz przeszedł mi po plecach. Nie dobiegał on jednak od strony siedzącej postaci.
- Kto tu jest? – spytałam, już o wiele spokojniej niż wcześniej. Ale też z mniejszą pewnością siebie…
- Ach, Jagódko… tyle pytań, a tak mało czasu…
Z kąta przy ścianie z tkaninami wstała kolejna postać. Postąpiła ona kilka kroków naprzód, jednak nadal jej dobrze nie widziałam.
- Kim jesteś? – spytałam po raz nie wiem który. Chciałam wreszcie poznać odpowiedź!
- Spokojnie i po kolei – odparła nowa postać. – Najpierw odpowiem ci na twoje poprzednie pytania – postać powolnym krokiem zaczęła się przesuwać w kierunku zakapturzonego człowieka. – Po pierwsze: gdzie jesteś? Otóż jesteś…w moim domu.
- Cóż za wyczerpująca odpowiedź – odparłam ironicznie.
- Zapytałaś, a ja odpowiadam. Trzeba było lepiej sprecyzować pytanie – zobaczyłam coś jakby wzruszenie ramionami.
- No dobrze: to gdzie mieści się twój dom? – spytałam. Chłopak – bo byłam pewna, że nie jest to dorosły mężczyzna, a z tym głosem kobietę wykluczyłam już na początku – zaśmiał się cicho. Nie był to jednak wesoły śmiech.
- Bardzo dobrze, Jagódko. Robisz postępy. Otóż mój dom mieści się na…no cóż, powiem wprost: na biegunie północnym.
Nie zaskoczyło mnie to aż tak bardzo, jakby mogło. Od początku spodziewałam się, kto za tym wszystkim stoi.
- No dobrze. Twoje kolejne pytanie brzmiało: kim jesteś, ale nie było skierowane do mnie. Przynajmniej, nie w tym przypadku – chłopak oparł rękę o ramie zakapturzonej postaci. Ta nawet nie drgnęła. – Przedstawiam ci…mojego ojca.
- Twojego ojca?! – krzyknęłam. – Co ty mu zrobiłeś?!
- Ja? Nic. Sam to sobie zrobił. Za dużo się bawił czarną magią, to wszystko – chłopak postukał w jego rękę. – Teraz jest moją…kukiełką. Nie wszystko mogę robić sam, a on pomaga mi być w dwóch miejscach na raz.
Patrzyłam się na chłopaka jak na chorego umysłowo. To już nawet Sven nie miał tak pokićkane w głowie!
- Chcesz poznać jego imię? – spytał.
Nic nie powiedziałam, tylko zacisnęłam mocniej usta i patrzyłam w milczeniu na chłopaka. Był przerażający, chociaż jeszcze go nawet nie zobaczyłam z bliska. Widziałam jedynie, że jest dosyć wysoki i chudy. Jednak nie był kimś, kogo można lekceważyć.
- Wiem, że chcesz – odparł, a w jego głosie słychać było nutkę rozbawienia. – To ci powiem. Otóż, droga Jagodo Maler, ten trup, który przed tobą siedzi, to…Dermak.

___________________________________ 

Wybaczcie, że taki krótki ten podrozdzialik, ale do tej pory brałam z jednego dokumentu, a teraz musiałam wymyślić prawie na żywo. Ponieważ nikt mi nie pomógł w wyborze najodpowiedniejszej wersji wydarzeń, zadecydowałam sama. W kolejnej notce okaże się, co wybrałam ;)
Pozdrawiam wszystkich, którzy czytają  moją powieść i zachęcam do polecania jej znajomym!
Nzuria :D

5 komentarzy:

  1. Ja nie wiem, jak wygląda/wyglądałyby te wersje, więc nie mogę pomoc. Ale nie ważne, jak się akcja potoczy, ważne żeby było ciekawie.
    Co do rozdziału... Mhroczny. A ja lubię takie klimaty :)
    Nie mogę się doczekać następnej notki. Pisz dalej
    Powodzenia, pozdrawiam, pa

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak możesz przerwać w TAKIM momencie? ;(;(;(;((( Ja jestem uzależniona, a Ty przerywasz ;c;c;c Jest mi tak smutno :(
    Bajdzo, bajdzo, bajdzo, bajdzo plosięęęę, wstaw następne części :c
    Pozdrawiam, weny, pa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz...:)Ale za to obiecuje, ze kolejny rozdzial bedzie albo przedostatnim, albo ostatnim w pierwszej części. Poza tym, postanowilam trochę znienic wystroj bloga, a zrobie to przy finałowej notce. Wtedy tez powiem, kto mi we wszystkim pomagla. Bo wiesz, byc moze...uda mis ie wydac to jako ksiazke :D ale jeszcze sama nie wiem czy sie w ogole opłacaNo nic - trzymaj kciuki za moją wene i badz czujna - X rozdział wkrotce sie pojawi...

      Usuń
    2. Po kolei...
      Wybaczam, bo ja łatwo wybaczam :)
      Trzymam Cię za słowo.
      Jeśli wydasz, to ja to kupię.
      Tak jest! Wyobraź sobie, że właśnie zasalutowałam ;)
      Pozdrawiam, weny, pa!

      Usuń
  3. A tak właśnie miesiąc minął, to przyszłam powiedzieć, że ja chcę więcej. Tak, wiem, chcieć, to każdy może, ale ja potrzebuję.
    Plis, plis, plisssssssssssssssssssssss...
    Dobra, nic więcej twórczego nie przychodzi mi do głowy.
    W takim razie;
    Pozdrawiam, weny, pa!

    OdpowiedzUsuń